poniedziałek, 2 maja 2011

Pozwólmy idiotom przenieść się na lepszy świat!

Znacie "Logo"? Takie pismo. Świetna gazeta dla każdego gadżeciarza. Czyli innymi słowy dla każdego faceta. Mnóstwo niezbędnych w naszym życiu urządzeń, których obsługi i tak nie zdążymy pojąć w okresie ich fizycznej zużywalności. A jeżeli zbliżymy się za bardzo do tej hermetycznej wiedzy, producenci zastąpią nasze urządzenia nowszymi, jeszcze bardziej skomplikowanymi i o jeszcze krótszym okresie przydatności do użycia. Ale to tak na prawdę nie ma znaczenia, bo bycie gadżeciarzem nie polega na rozumieniu, a na samym hedonistycznym posiadaniu czegoś bardziej cool, niż ma kolega zajmujący biurko obok.
Tak, czy inaczej gazeta jest fajna, bo prócz wskazania nam drogi, którą powinniśmy podążać (he, he), ma naprawdę lekki i pełen oddechu styl. Mówię poważnie. Równie dobrze wygląda na tylnym siedzeniu limuzyny, w tramwaju, w poczekalni (boże uchowaj), stomatologicznej, jak i w miejscu ustronnym, gdzie w ciszy i spokoju można spalić pierwszego w danym dniu papieroska.
A do tego wszystkiego świetne testy produktów spożywczych wykonane na Matuszewskim oraz artykuły o zabarwieniu przygodowo-podróżniczym.
No i właśnie tu przechodzimy do sedna tego wywodu. Przeczytałem tam kiedyś (dosyć dawno) artykuł o szlaku zwanym "Orlą percią". Autora niestety nie pamiętam. Otóż autor tego artykułu wybrał się na ten szlak z Panem z TOPR-u, oraz z himalaistą. Zaopatrzył się w kask, pas asekuracyjny oraz lonże, bo jak przyznał, ma lęk wysokości. Ja też! I właśnie dlatego nigdy nie byłem na "Orlej perci". Daleki byłem zawsze od myśli rozstania się z życiem słysząc swój własny krzyk w przepaści i widząc zbliżające się skały żądne mej gamoniowatej krwi i słabowatych kości.
Ale autor tego artykuł dał mi nową nadzieję. Kupię cały ten sprzęt, wynajmę profesjonalnego taternika i pójdę. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że wrócę cały i zdrowy. Prawdopodobnie.... Może przerażenie zmieni nieco wyraz mej twarzy, a oczy lekko wyjdą mi z orbit. Podobno jednak takie objawy ustępują po szybkiej kuracji napojami wyskokowymi. I super!
Czemu sam więc na to nie wpadłem dawno temu? A no może i wpadłbym, tylko moje ego nie godziło się na bycie największą ciamajdą na szlaku. Pewnie nie chciałem być mijany przez lekko podchmielonego wąsacza, przeskakującego, zwinnie niczym kozica, obok mojego, przywiązanego do ściany lonżą, tchórzliwego ciała. Ale po tym artykule już wiem, że jest nas co najmniej dwóch, a to zawsze raźniej.
Moją uwagę zwróciło coś jeszcze. Ktoś, w wersach tego artykułu rzucił pomysł, że można by przecież na całej długości szlaku rozciągnąć stalowe liny, do których przypinaliby się niedoświadczeni turyści, co zapewniłoby im poziom bezpieczeństwa zbliżony do tego, jaki oferują windy w ich biurach. Na to ktoś inny odparł, że po co? Że lepiej byłoby zdjąć wszelkie istniejące zabezpieczenia i szlak stałby się dostępny tylko dla naprawdę wytrawnych turystów.
I pomimo całego nagromadzonego we mnie lęku przed kilkusetmetrowymi dziurami, szczerzącymi do mnie zęby skał, muszę się z tym zgodzić!
Czy naprawdę musimy umożliwić każdemu gamoniowi zadeptanie i zaśmiecenie wszystkich najpiękniejszych zakątków naszego świata?
Nie, nie musimy. Wiem że zdjęcie zabezpieczeń spowoduje, że kilku Panów Referentów i kilka Pań Księgowych przeniesie się na lepszy świat po trwającym kilka sekund bezwładnym locie. Ale ostatecznie, to ich problem i ich odpowiedzialność za własne czyny. Ci, którym naprawdę zależy, żeby to dosłownie "przeżyć" kupią sprzęt i skorzystają z pomocy specjalistów. A jak będzie pięknie, gdy nie spotkamy tam tysięcy krzykaczy....
Przeżyłem biały szkwał na Mazurach. Przeżyłem go dosyć miło. Na pierwszym, niezbyt mocnym, podmuchu dopłynąłem do pomostu i całą resztę zajścia przeżywałem pijąc herbatkę. Mój kolega zrobił podobnie w innym miejscu i czasie. Pewnie dlatego, że mamy doświadczenie i (co myślę ważniejsze!) odrobinę rozumu.
Jaki z tego wniosek? Że czasami trzeba zrozumieć, że przyroda jest silna i nie zawsze nam przychylna.
Po co więc mamy umożliwiać milionom całkowicie nieprzygotowanych ignorantów przeżycie przygody zarezerwowanej tylko dla nielicznych? I to za pieniądze z moich podatków! Niech każdy sobie zafunduje to samodzielnie, poprzez nabywanie wiedzy i sprzętu.
A moje pieniądze proszę przeznaczyć wówczas na dokarmianie tych nielicznych już świstaków. I na podwyżki dla chłopaków z TOPR-u. I z SAR-u.

Radosław Małecki

Zapraszam także do czytania moich felietonów na: http://www.motozagadka.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz