niedziela, 17 kwietnia 2011

Chcesz mieć dobre CV? Zostań wolontariuszem!

Niewątpliwie należy pomagać sobie wzajemnie. Na przykład przepuszczenie kogoś, kto wyjeżdża z ulicy podporządkowanej może rozładować korek. Można też zapłacić na operację serca jakiegoś dziecka. Wielu z nas (nawet ja) robi takie rzeczy.
Istnieje też forma pomocy z jakiegoś powodu gloryfikowana szczególnie. To wolontariat. Wielu się nad nim rozpływało, więc ja pozwolę sobie spojrzeć na to z innej strony.
Kto zostaje wolontariuszem?
Pierwsza grupa, to ci, którzy rzeczywiście chcą komuś pomóc i mają do tego przynajmniej jakieś minimalne kwalifikacje. Ci są OK. Weźmy jednak pod uwagę ilu takich ludzi spotykamy na co dzień? Zaryzykuję, że jest to może 1%. Taki sam odsetek musi zatem być wśród wolontariuszy.
Całą resztę tworzą dwie pozostałe grupy, czyli młodziaki potrzebujący wpisu do CV i tych w sumie też rozumiem, oraz tacy, którzy w ten sposób przepraszają świat za to, że im się powodzi. I ci są debilami. Zamiast cieszyć się swym dobrobytem, marnują swój czas na coś, czego nie lubią. Ci od CV zresztą też, chociaż oni akurat nie są chyba prawdziwymi wolontariuszami, bo liczą na przyszły zysk, którym będzie lepsza posada.
Tak się składa, że korporacje chcą ocieplać swój wizerunek i pokazują wszem i wobec, jakąż to są prospołeczną, czy jakąś tam procokolwiek firmą. Oczywiście jest to pic na wodę, bo jedynym sensem istnienia korporacji jest mnożenie zysków, a nie jakieś tam probzdury. Oczywiście menadżerowie niższego szczebla to łykają, ale na górze nikt nie ma wątpliwości po co to wszystko. Czemu więc wpis w CV mówiący o wolontorialnej przeszłości pomaga? Bo firma wie, że ma przed sobą idiotę, który będzie gotów czasem popracować za darmo. Za pozostały czas jednak nieźle płacą, więc w sumie wszystko gra – obu stronom to odpowiada.
Mam lepszy (i o wiele prostszy) sposób na pomoc biednym regionom. Nie wysyłajmy tam naszych zagubionych, którzy postawią szkołę, która i tak się zawali. Musi tak się stać, gdy budynek budują księgowi, nauczyciele i bankierzy. Budynki powinni stawiać budowlańcy. Najlepiej lokalni. I najlepiej, żeby im zapłacić. Zamiast więc tam jechać, przelejcie lepiej trochę pieniędzy na konto organizacji, która im zapłaci za fachowo postawioną szkołę. Dodatkowym zyskiem jest to, że owa szkoła postoi kilkadziesiąt lat. Ale nie postoi...., bo pojechali tam nieudolni wolontariusze. Jako, że byli najtańszą siłą roboczą, odebrali pracę lokalnym murarzom, którzy z kolei musieli umrzeć z głodu, a zaraz potem z głodu musiały umrzeć ich rodziny.
Tak więc zagłuszcie swój ból istnienia skromnym datkiem, który zdziała więcej niż Wy tam na miejscu.
A ja? Ja nie mam wyrzutów sumienia z tego powodu, że urodziłem się tu, a nie np. w Bangladeszu. To w końcu nie moja wina (ani zasługa). W związku z tym zjem jeszcze jedną kanapeczkę, która pogłębi moją lekką nadwagę. Dobranoc

Zapraszam także do czytania moich felietonów na: http://www.motozagadka.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz